Tak się składa, iż każdego roku, w okolicy 14 lutego, a więc święta popularnie zwanego „Walentynkami” zaczynamy trochę więcej mówić i trochę więcej myśleć o miłości. To skądinąd miłe święto oprócz swego wymiary czysto komercyjnego, miewa dla niektórych także wymiar refleksyjny. Któż bowiem nie marzy o szczęśliwej i spełnionej miłości, któż z nas jej nie pragnie, lub nie pragnął na jakimś etapie swego życia? A co ze zwierzętami? Czy u nich miłość to także ważna życiowa sprawa?
Okazuje się, iż odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta. Z jednej strony pomimo romantycznego nastroju wynikającego ze zbliżających się Walentynek, trzeba dość zdecydowanie zaprzeczyć. Miłość jest uczuciem wyższym, a jej odczuwanie dotyczy jedynie człowieka. To nasz gatunek jako postawiony najwyżej w ewolucyjnej drabinie zdolny jest do jej odczuwania, przeżywania i celebrowania, a także stawiania tegoż uczucia ponad wszystkie inne. Co więcej czerpiemy z miłości inspirację i nie jest dla nikogo tajemnicą, iż stanowiła i stanowi ona ważny powód do tworzenia najpiękniejszych dzieł literackich, muzycznych czy filmowych.
Z drugiej jednak strony, kiedy obserwujemy niektóre zachowania zwierząt, w tym szczególnie tych obdarzonych dużą inteligencją, jak psy, niektóre gatunki małp czy delfiny, kiedy widzimy ich bezgraniczne przywiązanie do człowieka, albo obserwujemy w przyrodzie, z jaką troską dbają o swój przychówek, a bywa że w przypadku niektórych gatunków łączą się w pary na całe życie, wtedy już odmawianie zwierzętom prawa do odczuwania miłości nie jest takie oczywiste.
Pomimo to musimy jednak, dla dobra zwierząt, unikać tego, co powszechnie nazywamy „bambinizmem”. Nie uczłowieczajmy zwierząt, nie nadawajmy im na siłę cech ludzkich i nie mierzmy swoją miarką ich zachowań. Łączenie się zwierząt w pary, ruja, gody czy toki, to przede wszystkim niezwykle pierwotny instynkt zmierzający do jednego – do przedłużenia trwania gatunku. Zwierzęta doskonale wiedzą, że od sukcesu lęgowego, czy rozrodczego zależy ich byt i trwanie. Dlatego zdolne są niejednokrotnie do ogromnych poświęceń, przemierzają wielkie odległości, podejmują heroiczne wysiłki, toczą czasem krwawe i zacięte boje po to, by odwieczne prawo przedłużenia gatunku mogło się spełnić.
Natura swoją wielkość i mądrość, pokazuje nam także poprzez to, w jaki sposób odbywają się gody i w jaki sposób różne gatunki dążą do realizacji swego celu. U niektórych gatunków, rytuał miłosny sprowadza się do tego, by do rozrodu dopuścić jedynie „najlepszych” z punktu widzenia doboru naturalnego rodziców. To dlatego dla przykładu podczas rykowiska u jelenia szlachetnego dawcą najlepszych genów, zostaje ojcem większości potomstwa, a młode i słabsze byki są odganiane od chmary i upragnionych przez nie łań, chyba, że stoczą zwycięską walkę z bykiem stadnym o dominację nad chmarą. Wyłonienie najlepszych genów i dopuszczenie ich do rozrodu to właśnie powód dla którego odbywają się skomplikowane rytuały godowe, tańce, śpiewy, prezentacje pióropuszy, ogonów lub innych typowo godowych atrybutów u wielu gatunków, na przykład ptaków, gdzie samce rywalizują ze sobą o partnerki.
U innych gatunków z kolei, taktyka jest odmienna. Do rozrodu przystępują wszyscy dojrzali płciowo członkowie stada, a liczba złożonych jaj lub urodzonych młodych jest ogromna. Te gatunki z góry zakładają, iż straty potomstwa będą olbrzymie, ale ilość jaka się urodzi pozwoli gatunkowi przetrwać, gdyż mimo pogromu wiele osobników przeżyje.
W życiu zwierząt dominuje brutalny racjonalizm. Nie ma tu miejsca na błędy, niespełnione uczucia czy miłosne pomyłki. Odwieczny krąg życia zamyka się, kto nie będzie dostosowany ten zginie. Trzeba wydać na świat potomstwo w takim terminie, by miało szansę przetrwać, trzeba je wychować i wszystkiego nauczyć by mogło być samodzielne – np. pisklęta trzeba nauczyć latać do jesieni, by mogły odlecieć na zimowanie wraz z rodzicami, a młode drapieżniki polować- by stały się samowystarczalne. Dla przykładu, u niektórych gatunków występuje np. zjawisko ciąży utajonej. Chodzi o to, by wydać potomstwo na świat wtedy, gdy będzie dostatek żeru, a pogoda pozwoli ochronić młode przed chłodem i słotą. Gdyby nie ta mądrość natury, na przykład młode sarny spłodzone na przełomie lipca i sierpnia w czasie trwania rui u saren, rodziły by się w środku zimy, zamiast w maju i czerwcu.
To nie miłość do wybranki jakbyśmy chcieli powoduje, iż u wielu gatunków ptaków, samiec w pocie czoła znosi pożywienie i usuwa odchody, a samica niczym niewzruszona siedzi na gnieździe. To po prostu jedyny sposób, by wysiadywać jaja nie pozostawiając ich ani na chwilę be dozoru i właściwej temperatury.
Można zatem śmiało założyć, iż w świecie zwierząt to strategia przetrwania gatunku i instynkt jego przedłużenia decydują o ich zachowaniu. Miejsca i czasu na miłość taką jak ją rozumiemy my – ludzie, raczej tu brak.
Przywiązanie zwierząt np. do człowieka, objawiające się czasem naprawdę zaskakującymi zachowaniami, to już dowód na to, iż wciąż jeszcze mało wiemy o behawioryzmie zwierząt i można śmiało założyć, iż nieraz nas jeszcze one zaskoczą, a ja zaryzykuje tezę, iż żyjąc obok nas dzieląc z nami ten świat, zwierzęta szybko się uczą, obserwują, a ewolucja to przecież trwający nieustannie proces, prowadzący do zmian, które czasem zachodzą na naszych oczach. Warto byśmy o tym pamiętali i nie przeszkadzali zwierzętom w ich „miłosnych” rytuałach, bo naszą chciwością, roszczeniowością, a czasem zwykłą głupotą niszczymy bezpowrotnie ich miejsca rozrodu, gniazdowania czy toków, skazując tym samy populacje, a nieraz i całe gatunki na bezpowrotne wyginięcie. A zatem kochajmy zwierzęta nie tylko z okazji Walentynek, ale róbmy to mądrze.
Tekst: Radosław Skórkowski